Znasz historię Sparty i inicjację młodych chłopców do roli mężczyzny? Musieli udowodnić, że się do niej nadają. Dokładnie tak samo jest z ojcostwem. Sam fakt biologicznego „spłodzenia potomka” jeszcze nie daje ci prawa do tego, by nazywać się ojcem. I nie pomoże w tym sadzenie drzew czy budowanie domu. Wejście w rolę ojca wymaga zaangażowania, a wcześniej decyzji.
Od poczęcia do urodzenia
Dziecko rozwija się w organizmie matki od poczęcia do momentu urodzenia. Od samego początku stanowi z nią jedność. Jest częścią niej samej. Świadomość macierzyństwa rozwija się automatycznie przez całe dziewięć miesięcy. Poza nielicznymi patologicznymi przypadkami, matki nie trzeba przekonywać, że nowonarodzone dziecko stanowi jej cząstkę, dla której gotowa jest oddać swoje życie. Dbają o to przede wszystkim procesy biologiczne.
Z ojcem jest zupełnie inaczej. Rozwój potomka odbywa się niezależnie i poza jego organizmem. Nie ma też naturalnych mechanizmów, które inicjowałyby w początkującym ojcu więzi z dzieckiem. Mieszkańcom jaskiń, ze względu na brak znajomości biologii człowieka, trudno było skojarzyć, że chwila przyjemności, którą mieli dziewięć miesięcy temu, wiąże się z „tym czymś”, co właśnie się urodziło koło ogniska. Dopiero umowa społeczna, jaką jest małżeństwo i jego nierozerwalność pomogło w powiązaniu odpowiedzialności z działaniem.
Jeżeli chcesz budować swoje ojcostwo, to możesz to zrobić jedynie podejmując decyzję o takim zaangażowaniu. Do tego relacje z dzieckiem, dopóki się ono nie narodzi, tworzone są za pośrednictwem kobiety.
Relacje po narodzinach
Różnice w rolach, jakie pełnią matka i ojciec, widoczne są również po narodzinach. Nie ma już wtedy naturalnej przeszkody, a małego człowieka można dotknąć, powąchać i przytulić. Jest jednak uwaga dziecka, która w dalszym ciągu wiąże je z matką i stanowi kontynuację tego, co było w łonie. Przywiązanie dziecka do matki i jej miłości są zupełnie naturalne. Z punktu widzenia małego człowieka jest czymś, co istniało od początku świata. Relacja z ojcem pojawia się z czasem i modyfikuje tą z rodzicielką. Jest pierwszą oznaką świata zewnętrznego. Stanowi konkurencję pomiędzy nim a matką i motywuje do dzielenia się. I również na tym etapie jest kwestią wyboru i świadomej decyzji mężczyzny. Bycie ojcem to raczej dbanie o matkę niż bezpośrednio o dziecko.
Drugie narodziny dla społeczności
Uzasadnieniem istnienia różnych dróg wejścia w rolę ojca i matki są też pośrednio obrzędy inicjacji. Najczęściej kojarzone są one z mężczyznami i dotyczą ich świata. Wprowadzenie do świata kobiet też oczywiście występuje, ale nie jest tak mocno rozbudowane i uświęcone tradycją. Zdaniem Junga dziewczynka staje się kobietą, a później matką, w sposób zupełnie naturalny. Chłopiec mężczyzną może zostać dopiero, kiedy spełni określone warunki i osiągnie wymagane w danej społeczności umiejętności i wiedzę. Takim egzaminem już w pierwotnych kulturach była wspomniana wcześniej inicjacja. Nie chodzi tutaj jednak tylko o dostosowanie się do wzorców kulturowych, bo te się zmieniają, ale o archetyp ojcostwa, o którym wspomina Jung. Jest on niejako zakodowany w każdym z nas i może zostać obudzony jedynie pod wpływem określonych czynników. Takim właśnie czynnikiem jest między innymi warunkowa miłość ojcowska.
Negatywne konsekwencje utknięci pomiędzy dwoma światami
Jeżeli chłopiec nie zostanie mężczyzną utknie na zawsze w roli syna; w roli małego księcia. To ma bardzo poważne konsekwencje dla rozwoju rodziny, którą w przyszłości założy. Dorosły syn gra rolę „ojca nieobecnego”. Wychowanie tylko przez matkę sprawia, że córce i synowi brakuje w rozwoju osobowościowym archetypu miłości męskiej. Dziewczyna łaknąć będzie afirmacji ze strony ojca-mężczyzny, a syn szukać będzie przewodnika, który wprowadzi go w wymarzony świat prawdziwych mężczyzn i ojców.
Archetypy to przeżytek?
Coraz częściej spotykam się z takim właśnie poglądem: „Archetypy to przeżytek i można je dowolnie modyfikować”. To co obserwuję na co dzień jednak przekonuje mnie, że tak dobrowolnie nie da się zmieniać naszych ról społecznych.
Jak myślisz:
- Skąd biorą się ojcowie, którzy znikają z życia swoich dzieci, bo ciągle są zapracowani?
- Skąd bierze się stereotyp kobiety-matki, która w domu zajmuje się finansami, opieką nad dziećmi, sprzątaniem itd., a ojciec to „głowa rodziny”, czyli tak na prawdę figurant?
- Skąd bierze się kryzys wieku średniego i ucieczka w nieodpowiedzialność i dziecinność?
- Dlaczego mężczyźni porzucają coraz częściej swoje rodziny i zostawiają dzieci pod opieką matki?
- Dlaczego dla wielu mężów umycie po sobie i po całej rodzinie naczyń po obiedzie jest wyzwaniem?
Dlatego, że tych właśnie „chłopców” nikt nie wprowadził do roli mężczyzny i ojca, którą ma pełnić. Nie pokazał na czym polega odpowiedzialność za siebie i rodzinę. Nie nauczył, że zaspokajanie własnych potrzeb, to nie jest jedyna umiejętność, którą może nabyć mężczyzna. Nie wprowadził w świat mężczyzn, w którym biorą oni odpowiedzialność za samych siebie, po to by uniezależnić się od matki. Jeżeli tego nie zrobią, to w dorosłym życiu zastępować ją będzie żona, a „duży chłopiec” sobie nie poradzi z nadmiarem obowiązków. Ucieknie fizycznie lub emocjonalnie w świat swoich zabawek i zostawi pod opieką partnerki cały dom, bo przecież matka go przez całe życie wyciągała z kłopotów.
Wbrew temu co czasem byśmy chcieli osiągnąć, roli ojca i matki nie da się traktować zamiennie. Nie można być tym lub tą. Obie są kluczowe dla prawidłowego rozwoju człowieka. Swojej wartości nabierają jadnak dopiero, gdy tworzą wspólnie całość i się uzupełniają, a nie zastępują.
Jeden komentarz do “Matką się jest, a na ojcostwo trzeba zapracować”