Rozmowa z dzieckiem przypomina spotkanie z magikiem: wkłada coś do kapelusza i wyciąga zupełnie co innego. Zabawa polega na tym, że nie wiemy, co to będzie. Spodziewamy się królika, ale to zaskoczenie jest najlepszą częścią przedstawienia.
Jednym z błędów w komunikacji są nasze intencje. Zakładamy, że powinno być tak jakoś, a dziecko podejmie wysiłek, by te nasze „jakoś” przetłumaczyć na działanie. Umiejętność spojrzenia na rozmowę oczami rozmówcy, jest jednym ze sposobów radzenia sobie z takimi barierami.
Poniżej znajdziesz przykład rozmowy ojca z dzieckiem.
* * *
Chłopiec wpatrywał się w ekran telefonu, kiedy z zamyślenia wyrwał go głos ojca:
– Ejj! Mówię do ciebie po raz piąty to samo i nie reagujesz!
– A co? – Chłopiec próbował pozbierać myśli. Na twarzy pojawił się uśmiech i luz, który pozwalał jego uwadze bez wysiłku przeskakiwać z jednego punktu skupienia na drugi. Teraz był już obecny przy ojcu, tak samo jak wcześniej pochłonięty był przez grę. Skoncentrował się w ułamku sekundy i był gotowy, by przyjmować wszystko, co miał do przekazania ojciec.
– Wreszcie! – Rodzic odetchnął i uznał zachowanie chłopca za oznakę, że kolejne powtarzanie tym razem przyniesie inny efekt. – Chciałbym żebyś dziś zajął się trawnikiem. Dziś … trawnik … koszenie! – Wypowiedział każde ze słów z naciskiem, tak samo jak użycie siły przy wysychającym tuszu na pieczątce sprawi, że wygrawerowany na niej napis odciśnie się na kartce papieru.
Zawiesił na chwilę głos, by słowa wybrzmiały w głowie dziecka. – Rozumiesz? – Chciał się upewnić, że jego dosadność wywarła zamierzony skutek, a intencje zostały zrozumiane.
Chłopiec kiwnął głową, aż grzywka spadła mu na oczy.
– Ale czy rozumiesz? – Ojciec powtórzył pytanie, oczekując czegoś więcej poza ruchem głowy.
– Tak! – Chłopiec spróbował odgadnąć intencje ojca. Uśmiech na twarzy rozmówcy potwierdził jego przypuszczenia.
– Dobrze. Pójdziesz teraz do garażu i wyciągniesz kosiarkę. Sprawdź wcześniej czy jest paliwo. – Ojciec na chwilę przerwał, by upewnić się czy chłopiec śledzi jego instrukcje. Otwarte oczy, które wyglądały teraz jak oczy postaci z kreskówki, potwierdziły, że chłopcu co raz bliżej do SpongeBoba Kanciastoportego; że zaczyna chłonąć każde słowo.
– Kiedy to zrobisz, – ojciec kontynuował – to pamiętaj, żeby sprawdzić również czy na trawniku nie mam jakiś rozrzuconych przedmiotów, kamieni i patyków. Jeżeli dostaną się do kosiarki, to mogą uszkodzić nóż. Dobrze?
Znów skierował swój wzrok na syna, a ten, tym razem już bez zbędnej zwłoki, kiwnął czupryną jednocześnie wypowiadając głośno – Tak, tato! Rozumiem!
– Jak już sprawdzisz cały trawnik, to możesz zacząć kosić. Po skoszeniu zbierz trawę do worków na bioodpady, te brązowe i wystaw na podjazd przed domem. Jutro przyjedzie śmieciarka i je zabierze. Zrozumiałeś?
– Tak tato! – chłopiec wlepił w ojca ponownie oczy i czekał na dalszy ciąg. Dalszego ciągu już nie było. Ojciec przeszedł do podsumowania.
– Chciałbym się upewnić, że wszystko zrozumiałeś. Ok? – Grzywa chłopaka znów podskoczyła i opadła. – Dobrze. To powtórz proszę, co powiedziałem.
– Mam wziąć worki na śmieci i wystawić je przed dom, bo je zabiorą. – Chłopiec wyrzucił z siebie wszystkie słowa jednym tchem i ponownie wlepił w ojca wzrok. Tym razem czekał na pochwałę za zaangażowanie i szybkość reakcji.
* * *